Tydzien po otrzymaniu prawa jazdy pojechalem do odleglych o 90 km Kielc. Oczywiscie wychodzac z zalozenia, ze wypadek moze mnie to spotkac nawet pod domem, pomyslalem, ze a w obcym miescie i na trasie mam mniejsze prawdopodobienstwo kolizji niz jezdzac na pamiec ulicami rodzinnej miejscowosci. Trzy tygodnie od tego zdarzenia wyjechalem na najdluzsza w swoim zyciu trase - do Holandii.
Przed wyjazdem zaopatrzylem sie w komplet bezpiecznikow na wymiane, zaroweczke H7, nowa gasnice i kamizelke odblaskowa. W serwisie ogumienia wymienilem przednie opony. Mam 13" takze koszt razem z wymiana i wywazeniem nie przekroczyl 300 zl. Po drodze dziekowalem wlasnemu rozsadkowi za ta wymiane. Autostrada w Niemczech powitala mnie ulewnym deszczem, ktory towarzyszyl mi przez cala noc. Zastanawialem sie, czy tak samo dobrze bym sie trzymal nawierzchni, gdybym mial stare opony?
Podrozy autostrada musze poswiecic dluzsza chwile. Zawsze wydawalo mi sie, ze takie drogi przeznaczone sa dla szalencow, jadacych z kosmicznymi predkosciami, nie zwazajacych na innych uzytkownikow drogi. Jakie bylo moje zaskoczenie gdy zorientowalem sie, jak wysoka jest kultura i jak wspaniale kierowcy wspolpracuja ze soba plynnie zmieniajac pasy ruchu. Nie potrafie zrozumiec tylko dwoch rzeczy: Po co wyprzedzaja kierowcy, ktorzy za 100-300 metrow maja zjazd i za chwile beda hamowac? Druga sprawa to wyprzedzanie TIR-a przez TIR-a. Oba pojazdy jada z predkoscia zblizona do 90 km na godzine i cala operacja trwa nawet kilka minut. Utrudnia to ruch innych samochodow. Jednoczesnie zaden z kierowcow ciezarowek nie ma jakis znaczacych korzysci z tego manewru.
Podniesiona adrenalina nie pozwolila mi zasnac podczas calej podrozy. Deszcz, noc i swiatla jadacych w przeciwna strone samochodow zmuszaly mnie do zachowania maksymalnej czujnosci. W koncu poddalem sie i w okolicach Magdeburga zjechalem na parking by rozprostowac kosci. Takich postoi mialem jeszcze dwa, w tym jeden na kawe, ktora o 1 w nocy smakowala jak nigdy dotad. Poddalem sie tez psychicznie: zamiast na siłe wyprzedzac kolejne ciezarowki podczepilem sie pod jadacy konwoj i zachowujac bezpieczna odleglosc od czerwonych, tylnych swiatel ostatniego TIR-a spokojnie przemierzalem kolejne kilometry. Nie musialem uwazac na oslepienie kierowcow z przeciwka ani na deszcz. Wystarczylo trzymac sie zderzaka poteznej maszyny jadacej przede mna. Przejechalem 1350 km spalajac 80 litrow benzyny 98. Popelnilem kilka bledow, za ktore zostalem wytrabiony, ale przypominam: cala akcja miala miejsce miesiac od chwili, gdy otrzymalem prawo jazdy do reki. brak doswiadczenia, a jednoczesnie duza pewnosc i wiara w nowozdobyte umiejetnosci sprawily, ze bezpiecznie przejechalem cala trase, za co chcialbym podziekowac wszystkim, ktorych tej nocy spotkalem na drodze i ktorzy nie pozwolili mi popelnic wiekszych bledow niz te, za ktore miga sie dlugimi swiatlami lub trabi.